Skip to Content

Twarze Bez Dyskryminacji

Historia Julii

Dyskryminacja... Pierwsze słowo, które mi się z tym kojarzy, to rasizm, a doświadczyłam go już w szkole podstawowej, potem w liceum. Przez całą moją edukację nie byłam akceptowana przez rówieśników. Codzienne wyzwiska, przemoc fizyczna, psychiczna. Nie tylko ze strony uczniów, nauczycieli również. Chciałabym podzielić się moją historią, o której po wielu latach mogę powiedzieć głośno.


Jako dziesięciolatka zaczęłam odczuwać delikatną izolację klasy ode mnie. Od czego się zaczęło? W klasach 1-3 nauczyciele nie pytali o pochodzenie, lecz w starszych klasach już tak. Gdy rówieśnicy dowiedzieli się, że nie jestem Polką, zaczęli mi to wytykać. Nie przejmowałam się tym. Miałam wtedy najlepszą przyjaciółkę, na którą myślałam, że mogę liczyć. Nic bardziej mylnego. Zastąpiła mnie inną, która posiada polskie korzenie. Miałam nadzieję na nową przyjaźń z innymi znajomymi. Po krótkim czasie stało się to samo. Wszyscy odwrócili się ode mnie. Moje byłe przyjaciółki zaczęły rozpowiadać moje tajemnice oraz kłamstwa na temat mej osoby. Szybko rozprzestrzeniło się to między klasami, jak i po całej szkole. Nie miałam już prawdziwej przyjaciółki. Nikogo. 


Samotność zaczęła przytulać się do mnie coraz bardziej. „Jesteś czarna, dla ciebie nie ma tu miejsca, żeby usiąść” – pamiętam do dziś te słowa od mojego kolegi z klasy, gdy po lekcji wychowania fizycznego chciałam usiąść na podłodze. „Karina się puszcza, wygląda jak dziwka” –słyszałam rozchodzące się po korytarzach plotki. „Chodzące beztalencie i marnowanie tlenu” –kiedy rysowałam w notesie na przerwach. Grożenie scyzorykiem, gwałtem, zapalniczką. Kopanie, popychanie, rozbieranie w szkole, ciąganie za włosy, a w końcu na lekcji chemii – ścięcie ich przez kolegę, który za ławką mi dokuczał, szturchając krzesło, na którym siedziałam. Rozpłakana spojrzałam na nauczycielkę, która udawała, że tego nie widzi. Zrozpaczona wstałam i krzyknęłam do nauczycielki, że chcę się przesiąść i kolega za mną ściął moje włosy.


Oburzona, zdenerwowała się, że wyolbrzymiam, podnoszę ton oraz się jąkam. Cała klasa zaczęła się śmiać. Zdenerwowana zabrałam swój plecak i usiadłam przy ostatniej ławce. Czułam na sobie wzrok wszystkich, słyszałam ich chichoty, szepty. Za każdym razem, jak zgłaszałam takie zachowania, niczego to nie zmieniało, a wręcz pogarszało zachowania rówieśników. Pewnego dnia podeszła do mnie banda chłopaków i zaczęła rzucać we mnie przeżutą gumą do żucia. Czułam się jak śmieć.


Zaczęłam wierzyć w te wszystkie kłamstwa na mój temat. Odbiło to się bardzo na moich ocenach, a zawsze byłam wzorową uczennicą. Na lekcji historii nauczycielka męczyła mnie pytaniami, jakby była to odpowiedź usta, cała klasa włącznie z nauczycielką zaczęła żartować ze mnie, że jestem do niczego i powinnam rzucić szkołę, bo jestem nieudacznikiem.


Tak wyglądało całe moje życie w podstawówce.


Jeśli chodzi o liceum, to wcale nie było lepiej. Gdy w pierwszej klasie liceum były różne spotkania integracyjne, mnie one często omijały. Na lekcjach zaczęły się te same pytania – o moje pochodzenie. Tym razem mówiłam to z dumną i nadzieją, że to jest nowy rozdział, i to nie jest już podstawówka. Znowu się myliłam. Jak tylko powiedziałam, że pochodzę z Kaukazu, usłyszałam niemiłe komentarze na mój temat. Znowu plotki. Nie znają mnie, a już oceniają. Zostałam od razu skreślona przez rówieśników przez pochodzenie. Mimo to walczyłam. Witałam się z nimi, próbowałam zagadywać, lecz jasno dawali mi do zrozumienia, że nie życzą sobie mojego towarzystwa. Stawałam się znowu niewidzialna. Znikałam i nikt tego nie widział, że brakuje kogoś w klasie. Do tej pory nie wiem, jak to jest mieć prawdziwego przyjaciela.


Jeżeli chodzi o pozytywne strony, to nasuwają mi się tylko dwa, ale bardzo dla mnie istotne. Gdy byłam uczennicą w szkole podstawowej, to jedynymi ludźmi, z jakimi mogłam porozmawiać, okazały się dzieci niepełnosprawne. Jedna z tych osób nauczyła mnie rysować, animować, montować filmy, robić komiksy. Tej osobie zawdzięczam najwięcej. To dzięki niej wiem, kim marzę zostać w przyszłości, zawdzięczam jej większość pasji, w które sama mnie wciągnęła i nauczyła. 


Drugim ogromnym plusem jest dojrzałość. W bardzo młodym wieku zderzyłam się z traumatycznymi sytuacjami, które nie są mi już obce, więc wiem już, jak z nimi radzić. Nie miałam możliwości przeżycia nastoletniego wieku, jak większość dzieci, więc od dawna nie patrzyłam na życie jak na zabawę, nie szukałam przelotnych, relacji tylko pewnych, a było ich niewiele.

Dyskryminacja... Pierwsze słowo, które mi się z tym kojarzy, to rasizm, a doświadczyłam go już w szkole podstawowej, potem w liceum. Przez całą moją edukację nie byłam akceptowana przez rówieśników. Codzienne wyzwiska, przemoc fizyczna, psychiczna. Nie tylko ze strony uczniów, nauczycieli również. Chciałabym podzielić się moją historią, o której po wielu latach mogę powiedzieć głośno.


Jako dziesięciolatka zaczęłam odczuwać delikatną izolację klasy ode mnie. Od czego się zaczęło? W klasach 1-3 nauczyciele nie pytali o pochodzenie, lecz w starszych klasach już tak. Gdy rówieśnicy dowiedzieli się, że nie jestem Polką, zaczęli mi to wytykać. Nie przejmowałam się tym. Miałam wtedy najlepszą przyjaciółkę, na którą myślałam, że mogę liczyć. Nic bardziej mylnego. Zastąpiła mnie inną, która posiada polskie korzenie. Miałam nadzieję na nową przyjaźń z innymi znajomymi. Po krótkim czasie stało się to samo. Wszyscy odwrócili się ode mnie. Moje byłe przyjaciółki zaczęły rozpowiadać moje tajemnice oraz kłamstwa na temat mej osoby. Szybko rozprzestrzeniło się to między klasami, jak i po całej szkole. Nie miałam już prawdziwej przyjaciółki. Nikogo. 


Samotność zaczęła przytulać się do mnie coraz bardziej. „Jesteś czarna, dla ciebie nie ma tu miejsca, żeby usiąść” – pamiętam do dziś te słowa od mojego kolegi z klasy, gdy po lekcji wychowania fizycznego chciałam usiąść na podłodze. „Karina się puszcza, wygląda jak dziwka” –słyszałam rozchodzące się po korytarzach plotki. „Chodzące beztalencie i marnowanie tlenu” –kiedy rysowałam w notesie na przerwach. Grożenie scyzorykiem, gwałtem, zapalniczką. Kopanie, popychanie, rozbieranie w szkole, ciąganie za włosy, a w końcu na lekcji chemii – ścięcie ich przez kolegę, który za ławką mi dokuczał, szturchając krzesło, na którym siedziałam. Rozpłakana spojrzałam na nauczycielkę, która udawała, że tego nie widzi. Zrozpaczona wstałam i krzyknęłam do nauczycielki, że chcę się przesiąść i kolega za mną ściął moje włosy.


Oburzona, zdenerwowała się, że wyolbrzymiam, podnoszę ton oraz się jąkam. Cała klasa zaczęła się śmiać. Zdenerwowana zabrałam swój plecak i usiadłam przy ostatniej ławce. Czułam na sobie wzrok wszystkich, słyszałam ich chichoty, szepty. Za każdym razem, jak zgłaszałam takie zachowania, niczego to nie zmieniało, a wręcz pogarszało zachowania rówieśników. Pewnego dnia podeszła do mnie banda chłopaków i zaczęła rzucać we mnie przeżutą gumą do żucia. Czułam się jak śmieć.


Zaczęłam wierzyć w te wszystkie kłamstwa na mój temat. Odbiło to się bardzo na moich ocenach, a zawsze byłam wzorową uczennicą. Na lekcji historii nauczycielka męczyła mnie pytaniami, jakby była to odpowiedź usta, cała klasa włącznie z nauczycielką zaczęła żartować ze mnie, że jestem do niczego i powinnam rzucić szkołę, bo jestem nieudacznikiem.


Tak wyglądało całe moje życie w podstawówce.


Jeśli chodzi o liceum, to wcale nie było lepiej. Gdy w pierwszej klasie liceum były różne spotkania integracyjne, mnie one często omijały. Na lekcjach zaczęły się te same pytania – o moje pochodzenie. Tym razem mówiłam to z dumną i nadzieją, że to jest nowy rozdział, i to nie jest już podstawówka. Znowu się myliłam. Jak tylko powiedziałam, że pochodzę z Kaukazu, usłyszałam niemiłe komentarze na mój temat. Znowu plotki. Nie znają mnie, a już oceniają. Zostałam od razu skreślona przez rówieśników przez pochodzenie. Mimo to walczyłam. Witałam się z nimi, próbowałam zagadywać, lecz jasno dawali mi do zrozumienia, że nie życzą sobie mojego towarzystwa. Stawałam się znowu niewidzialna. Znikałam i nikt tego nie widział, że brakuje kogoś w klasie. Do tej pory nie wiem, jak to jest mieć prawdziwego przyjaciela.


Jeżeli chodzi o pozytywne strony, to nasuwają mi się tylko dwa, ale bardzo dla mnie istotne. Gdy byłam uczennicą w szkole podstawowej, to jedynymi ludźmi, z jakimi mogłam porozmawiać, okazały się dzieci niepełnosprawne. Jedna z tych osób nauczyła mnie rysować, animować, montować filmy, robić komiksy. Tej osobie zawdzięczam najwięcej. To dzięki niej wiem, kim marzę zostać w przyszłości, zawdzięczam jej większość pasji, w które sama mnie wciągnęła i nauczyła. 


Drugim ogromnym plusem jest dojrzałość. W bardzo młodym wieku zderzyłam się z traumatycznymi sytuacjami, które nie są mi już obce, więc wiem już, jak z nimi radzić. Nie miałam możliwości przeżycia nastoletniego wieku, jak większość dzieci, więc od dawna nie patrzyłam na życie jak na zabawę, nie szukałam przelotnych, relacji tylko pewnych, a było ich niewiele.

Każda osoba oraz jej historia jest ważna i zasługuje na uwagę. Ty również.

Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein
i Norwegię z Funduszy EOG i Funduszy Norweskich
w ramach Programu Aktywni Obywatele - Fundusz Regionalny.

Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG i Funduszy Norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele - Fundusz Regionalny.