Skip to Content

Twarze Bez Dyskryminacji

Historia Patrycji

Nazywam się Patrycja. Chciałabym opowiedzieć, czym jest dyskryminacja w szkole i opisać, jak wygląda w praktyce, z czego może wynikać i jakie może przynieść skutki.


W wieku od 6 do 14 lat sytuacja finansowa w mojej rodzinie nie była najlepsza. Brakowało nam na podstawowe potrzeby takie jak żywność, czynsz czy ubrania. W moim przypadku skupimy się najbardziej na ubiorze, gdyż właśnie z tego względu czułam się najbardziej dyskryminowana. W wieku od 10 do 15 lat trwa okres, kiedy to młodzież najbardziej zwraca uwagę na jedno - wygląd: to, jak ktoś wygląda i przede wszystkim co ma na sobie. Aby być szanowanym w szkole, była jedna główna zasada, której trzeba było się pilnować - posiadanie markowych ubrań: buty Adidas, plecak od Vansa, telefony - im droższe, tym lepsze (okres, kiedy telefony dotykowe dopiero wchodziły na rynek).


Pamiętam, jak któregoś razu poszłam do szatni, żeby się przebrać po zajęciach, a tam zastałam kolegów z klasy, którzy w tym momencie przyklejali moje buty do sufitu, twierdząc, że są dla biedaków i że takie buty nie nadają się do chodzenia. Innym razem kilka osób z mojej klasy wyrwało mi plecak szkolny i wyrzuciło go do kosza razem z całą zawartością - usłyszałam wtedy, że mój plecak się nadaje tylko do śmietnika, bo nie był firmowy. Innego razu miałam taką sytuację, że siłą wyszarpano mi bluzę (nową, którą dostałam w prezencie od mamy - niefirmówkę) i zaczęli nią szorować podłogę, twierdząc, że do tego właśnie się nadaje. Tego dnia wróciłam do domu z brudną bluzą, a mama myślała, że nie dbam o ubrania, na które ona tak ciężko pracuje. Wstydziłam się przychodzić w tej bluzie do szkoły, a mama nie wiedziała, dlaczego.


Kolejne przykre sytuacje miały miejsce w szatni damskiej (przed lekcjami wf-u). Wszystkie dziewczyny z mojej klasy miały dezodoranty, antyperspiranty i perfumy firmowe. Niestety moja mama nie miała wystarczająco, aby kupować firmowe kosmetyki. Były ważniejsze priorytety, takie jak zakupy czy choćby opłacenie czynszu. Kupowała mi dezodoranty z supermarketu. Kiedy dziewczyny to widziały, śmiały się ze mnie, zaczęły wyzywać. Parę razy doszło do tego, że przycisnęły mnie do ściany, zaczęły mnie "czesać" pod włos, robiąc ogromne kołtuny. Przez to za każdym razem spóźniałam się na każdą kolejną lekcję po wf-ie. A nauczyciel, nie wiedząc, co się dzieje, był zły, że się spóźniam, twierdził, że robię to celowo, nie próbując mnie wysłuchać.


Włosy w tamtym okresie były jedną z niewielu cech, które w sobie uwielbiałam. Miałam piękne, długie, gęste włosy. A że dziewczyny to widziały i zazdrościły, to je obcinały, kiedy siedziały za mną w ławkach. Często robiły to tak ostrożnie, że nawet nie poczułam. Chociaż zdarzyło się parę razy, że robiły to bardzo bezpośrednio. Szarpały mnie za włosy, obcinały, a potem jeszcze pokazywały innym, żeby się ze mnie śmiali.


Coś jeszcze, co chętnie moja klasa robiła, to upokarzające zdjęcia mnie np. w przebieralni, kiedy się przebierałam i byłam tylko w bieliźnie, a następnie wstawiali to na fora internetowe. A że ja nie miałam w tamtym okresie telefonu dotykowego, to byłam niczego nieświadoma. W późniejszym okresie, udało się mojej mamie uzbierać pieniądze i kupiła mi telefon dotykowy. Ale nie przewidziałam jednej rzeczy - przednia kamerka. Mój telefon robił zdjęcia tylko tylną. Nie dało się nim zrobić selfie. Z tego powodu byłam też odrzucana, usłyszałam wtedy: "Nie będziemy się z tobą zadawać, bo jesteś jakaś dziwna, zacofana i nawet nie możemy zrobić wspólnego zdjęcia!" Nie miałam pojęcia, że to będzie tak istotna kwestia i było mi głupio. Mama, która tak ciężko pracowała, żeby uzbierać na mój telefon, i ja, która dzień po jego otrzymaniu wstydziłam się go pokazać przy innych. Czułam się okropnie, bo z jednej strony doceniałam starania mamy, a z drugiej - chciałam być wreszcie zaakceptowana przez rówieśników.


Któregoś razu zdarzyła się też taka sytuacja, że dziewczyny zaczęły przeszukiwać mój plecak szkolny, "bo nie firmowy, to trzeba zobaczyć, co biedaki mają w swoich plecakach". Wyrwały mi go siłą i zaczęły przeszukiwania. Natknęły się na podpaski. W tamtym okresie wszystkie używały firmy Always, a ja miałam jakiejś innej firmy. Wszyscy zaczęli się śmiać, że nawet mnie nie stać na podpaski i patrzyli na mnie z obrzydzeniem. Moje osobiste rzeczy zaczęli przekazywać sobie z rąk do rąk, podrzucać i zabierać. Na dodatek byłam wykluczana z zabaw, gier zespołowych i prac grupowych. Często dręczono mnie, nie udostępniano mi lekcji, gdy nie byłam w szkole, wyrzucano mnie z konta grupowego.


Teraz, kiedy tak czytam, to sobie nie wyobrażam, jak można zrobić komuś tyle przykrości, tylko dlatego, że ktoś ma gorszą sytuację finansową. Przecież to nie jest coś, co definiuje człowieka. Przez taką dyskryminację, przez wiele lat zmagałam się z depresją, myślami samobójczymi, izolacją, opóźnieniem z materiałem szkolnym, problemami w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich. Miałam też problemy z wyrażaniem własnych uczuć i emocji. Usilnie próbowałam wtopić się w tło.


Chociaż z perspektywy czasu widzę, że taka dyskryminacja może sprzyjać pozytywnym zmianom. Teraz, kiedy pracuję z młodzieżą, jestem w stanie ich dużo lepiej zrozumieć (co sami przyznają). Zaczęłam cenić sobie wartości jakościowe znajomości, a nie ilościowe. Nie szukam ciągłej akceptacji. Wiem, co lubię, a czego nie. Nie muszę szukać kogoś, kto by mnie zaakceptował. Po prostu jestem sobą. Inaczej mówiąc – odnalazłam swoje „Ja”. Nie próbuję wtopić się w tło. Chętnie dzielę się swoim zdaniem i dyskutuję.


Jeśli chodzi natomiast o dzieci, które w tamtym okresie były moimi dręczycielami, to starałam się też postawić w ich sytuacji. Miałam dużo myśli typu: co takiego musiało się u nich w domach dziać, że to, co najważniejsze, to to, jakie ktoś ma ubrania i sytuację finansową, a nie wartości, które rodzina próbowała przekazać. Bez żadnej konfrontacji z nimi po kilku latach złości i żalu, wybaczyłam im. Zrozumiałam, że u nich brakowało rodzinnego ciepła i miłości. I choć tyle krzywdy mi wyrządzili, to dzisiaj patrzę na nich jak na dzieci, które w tamtym okresie też próbowały czuć się akceptowane i w pewien sposób lubiane.

Nazywam się Patrycja. Chciałabym opowiedzieć, czym jest dyskryminacja w szkole i opisać, jak wygląda w praktyce, z czego może wynikać i jakie może przynieść skutki.


W wieku od 6 do 14 lat sytuacja finansowa w mojej rodzinie nie była najlepsza. Brakowało nam na podstawowe potrzeby takie jak żywność, czynsz czy ubrania. W moim przypadku skupimy się najbardziej na ubiorze, gdyż właśnie z tego względu czułam się najbardziej dyskryminowana. W wieku od 10 do 15 lat trwa okres, kiedy to młodzież najbardziej zwraca uwagę na jedno - wygląd: to, jak ktoś wygląda i przede wszystkim co ma na sobie. Aby być szanowanym w szkole, była jedna główna zasada, której trzeba było się pilnować - posiadanie markowych ubrań: buty Adidas, plecak od Vansa, telefony - im droższe, tym lepsze (okres, kiedy telefony dotykowe dopiero wchodziły na rynek).


Pamiętam, jak któregoś razu poszłam do szatni, żeby się przebrać po zajęciach, a tam zastałam kolegów z klasy, którzy w tym momencie przyklejali moje buty do sufitu, twierdząc, że są dla biedaków i że takie buty nie nadają się do chodzenia. Innym razem kilka osób z mojej klasy wyrwało mi plecak szkolny i wyrzuciło go do kosza razem z całą zawartością - usłyszałam wtedy, że mój plecak się nadaje tylko do śmietnika, bo nie był firmowy. Innego razu miałam taką sytuację, że siłą wyszarpano mi bluzę (nową, którą dostałam w prezencie od mamy - niefirmówkę) i zaczęli nią szorować podłogę, twierdząc, że do tego właśnie się nadaje. Tego dnia wróciłam do domu z brudną bluzą, a mama myślała, że nie dbam o ubrania, na które ona tak ciężko pracuje. Wstydziłam się przychodzić w tej bluzie do szkoły, a mama nie wiedziała, dlaczego.


Kolejne przykre sytuacje miały miejsce w szatni damskiej (przed lekcjami wf-u). Wszystkie dziewczyny z mojej klasy miały dezodoranty, antyperspiranty i perfumy firmowe. Niestety moja mama nie miała wystarczająco, aby kupować firmowe kosmetyki. Były ważniejsze priorytety, takie jak zakupy czy choćby opłacenie czynszu. Kupowała mi dezodoranty z supermarketu. Kiedy dziewczyny to widziały, śmiały się ze mnie, zaczęły wyzywać. Parę razy doszło do tego, że przycisnęły mnie do ściany, zaczęły mnie "czesać" pod włos, robiąc ogromne kołtuny. Przez to za każdym razem spóźniałam się na każdą kolejną lekcję po wf-ie. A nauczyciel, nie wiedząc, co się dzieje, był zły, że się spóźniam, twierdził, że robię to celowo, nie próbując mnie wysłuchać.


Włosy w tamtym okresie były jedną z niewielu cech, które w sobie uwielbiałam. Miałam piękne, długie, gęste włosy. A że dziewczyny to widziały i zazdrościły, to je obcinały, kiedy siedziały za mną w ławkach. Często robiły to tak ostrożnie, że nawet nie poczułam. Chociaż zdarzyło się parę razy, że robiły to bardzo bezpośrednio. Szarpały mnie za włosy, obcinały, a potem jeszcze pokazywały innym, żeby się ze mnie śmiali.


Coś jeszcze, co chętnie moja klasa robiła, to upokarzające zdjęcia mnie np. w przebieralni, kiedy się przebierałam i byłam tylko w bieliźnie, a następnie wstawiali to na fora internetowe. A że ja nie miałam w tamtym okresie telefonu dotykowego, to byłam niczego nieświadoma. W późniejszym okresie, udało się mojej mamie uzbierać pieniądze i kupiła mi telefon dotykowy. Ale nie przewidziałam jednej rzeczy - przednia kamerka. Mój telefon robił zdjęcia tylko tylną. Nie dało się nim zrobić selfie. Z tego powodu byłam też odrzucana, usłyszałam wtedy: "Nie będziemy się z tobą zadawać, bo jesteś jakaś dziwna, zacofana i nawet nie możemy zrobić wspólnego zdjęcia!" Nie miałam pojęcia, że to będzie tak istotna kwestia i było mi głupio. Mama, która tak ciężko pracowała, żeby uzbierać na mój telefon, i ja, która dzień po jego otrzymaniu wstydziłam się go pokazać przy innych. Czułam się okropnie, bo z jednej strony doceniałam starania mamy, a z drugiej - chciałam być wreszcie zaakceptowana przez rówieśników.


Któregoś razu zdarzyła się też taka sytuacja, że dziewczyny zaczęły przeszukiwać mój plecak szkolny, "bo nie firmowy, to trzeba zobaczyć, co biedaki mają w swoich plecakach". Wyrwały mi go siłą i zaczęły przeszukiwania. Natknęły się na podpaski. W tamtym okresie wszystkie używały firmy Always, a ja miałam jakiejś innej firmy. Wszyscy zaczęli się śmiać, że nawet mnie nie stać na podpaski i patrzyli na mnie z obrzydzeniem. Moje osobiste rzeczy zaczęli przekazywać sobie z rąk do rąk, podrzucać i zabierać. Na dodatek byłam wykluczana z zabaw, gier zespołowych i prac grupowych. Często dręczono mnie, nie udostępniano mi lekcji, gdy nie byłam w szkole, wyrzucano mnie z konta grupowego.


Teraz, kiedy tak czytam, to sobie nie wyobrażam, jak można zrobić komuś tyle przykrości, tylko dlatego, że ktoś ma gorszą sytuację finansową. Przecież to nie jest coś, co definiuje człowieka. Przez taką dyskryminację, przez wiele lat zmagałam się z depresją, myślami samobójczymi, izolacją, opóźnieniem z materiałem szkolnym, problemami w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich. Miałam też problemy z wyrażaniem własnych uczuć i emocji. Usilnie próbowałam wtopić się w tło.


Chociaż z perspektywy czasu widzę, że taka dyskryminacja może sprzyjać pozytywnym zmianom. Teraz, kiedy pracuję z młodzieżą, jestem w stanie ich dużo lepiej zrozumieć (co sami przyznają). Zaczęłam cenić sobie wartości jakościowe znajomości, a nie ilościowe. Nie szukam ciągłej akceptacji. Wiem, co lubię, a czego nie. Nie muszę szukać kogoś, kto by mnie zaakceptował. Po prostu jestem sobą. Inaczej mówiąc – odnalazłam swoje „Ja”. Nie próbuję wtopić się w tło. Chętnie dzielę się swoim zdaniem i dyskutuję.


Jeśli chodzi natomiast o dzieci, które w tamtym okresie były moimi dręczycielami, to starałam się też postawić w ich sytuacji. Miałam dużo myśli typu: co takiego musiało się u nich w domach dziać, że to, co najważniejsze, to to, jakie ktoś ma ubrania i sytuację finansową, a nie wartości, które rodzina próbowała przekazać. Bez żadnej konfrontacji z nimi po kilku latach złości i żalu, wybaczyłam im. Zrozumiałam, że u nich brakowało rodzinnego ciepła i miłości. I choć tyle krzywdy mi wyrządzili, to dzisiaj patrzę na nich jak na dzieci, które w tamtym okresie też próbowały czuć się akceptowane i w pewien sposób lubiane.



Każda osoba oraz jej historia jest ważna i zasługuje na uwagę. Ty również.

Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein
i Norwegię z Funduszy EOG i Funduszy Norweskich
w ramach Programu Aktywni Obywatele - Fundusz Regionalny.

Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG i Funduszy Norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele - Fundusz Regionalny.