Twarze Bez Dyskryminacji
Historia Szymona
Jestem Szymon, mam 17 lat, chodzę do liceum i raczej jestem zwykłym chłopakiem na którego zazwyczaj nie zwraca się uwagi. Jestem gnostykiem, w skrócie oznacza to, że wierzę, że pomimo cierpienia, które jest na tym świecie warto o niego dbać, pomagać innym i walczyć o równość wszystkich ludzi niezależnie od wyznania, tożsamości płciowej, rasy, orientacji i wszelkich innych możliwych podziałów i to nie dlatego, że jakieś bóstwo nam tak każe odgrażając się wiecznym potępieniem, lecz dlatego, że każdy zasługuje na szacunek i równe traktowanie, gdyż pomimo zewnętrznych różnic w sercu i duchu wszyscy jesteśmy podobni. Ciągle zdarza się że inni szydzą ze mnie że względu na wyznawaną przeze mnie religię mimo że oni jej sami nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć.
Dochodzi często do sytuacji w której ktoś próbował mnie wręcz nawrócić, niektórzy mówili mi że szatan próbuje mnie ściągnąć na złą drogę, a oni chcą mnie tylko naprowadzić na dobrą ścieżkę. Ostatnią taką sytuacją była moja konfrontacja z Panią od religii. Spytała mnie czy mógłbym poprowadzić lekcje o swojej wierze, na co oczywiście się zgodziłem. Po wszystkim poprosiła mnie abym został na chwilę w Sali, po czym spytała co widzę w swojej „herezji” oraz czy jestem świadom tego że schodzę na ścieżkę „niechcianego bezbożnika”. Po krótkiej chwili zgadywania dlaczego jestem taki, stwierdziła że to wina mojego rzekomego „rozwiązłego życia seksualnego”. Odchodząc dodała że spędzę wieczność w piekle żałując moich decyzji. Ciężko mi też o zrozumienie wśród innych, z jednej strony się nie dziwię ponieważ nie jest to powszechne, ale z drugiej jest to czasem przytłaczające. Byłoby mi łatwiej gdyby inni wykazywali więcej zrozumienia lub samej chęci poznania mojej perspektywy. Niestety tak nie jest i czasem spotykam się wręcz ze swego rodzaju odrzuceniem ze strony innych ze względu na moją wiarę.
Podobne sytuacje występują także w gronie rodziny, szczególnie wśród części będącej Świadkami Jehowy. Ciągłe wścibskie pytania czy jestem tego pewien, czy wiem, że odrzucam tak Pana Boga, czy wiem, że w ten sposób skończę w piekle. Początkowo te pytania nie były tak uciążliwe i można byłoby uznać, że wywodzą się z ciekawości, jednakże z czasem nabrały coraz bardziej nachalnego tonu. Próby nawrócenia mnie pod pretekstem „dbania o mnie i moją przyszłość”, zabieranie na zbory bym „poznał prawdę”, która często okazywała się być zwykłym pluciem jadu na innowierców i mniejszości seksualne. Nawet gdy mówiłem wprost, że w ten sposób nie zmienią mojego wyznania, uporczywie obiecywali, że się za mnie pomodlą. Gdy rozmawiałem z nimi o mojej decyzji ciągle odrzucali wszelkie powody argumentami, mówiąc, że źle interpretuje różne teksty i moja wizja jest ograniczona przez diabła który negatywnie wpływa na moje życie.
Pomimo tych wszystkim wydarzeń dalej jestem gnostykiem i nie zamierzam tego zmieniać jedynie by się przypodobać obcym ludziom i rodzinie z ortodoksyjnym podejściem do religii, ponieważ w mojej wierzę czuję się spełniony i szczęśliwy nie raniąc innych co jest dla mnie najważniejsze. Uważam, że zmienianie się przez to, że komuś coś się w nas nie podoba nie ma absolutnie sensu. Warto jest mieć wiarę w siebie i swoje przekonania których powinno się bronić, przy okazji respektując poglądy innych, niekoniecznie biorąc je do siebie. Decyzja na ograniczenie kontaktu z rodziną wpierw była bolesna i trudna, gdyż byłem z nią bliską, lecz z czasem poznałem wspaniałych ludzi, którzy potrafili mnie uszanować mimo innej wiary. Nie należy tracić nadziei i skupić się na ludziach którzy cię wspierają.
Jestem Szymon, mam 17 lat, chodzę do liceum i raczej jestem zwykłym chłopakiem na którego zazwyczaj nie zwraca się uwagi. Jestem gnostykiem, w skrócie oznacza to, że wierzę, że pomimo cierpienia, które jest na tym świecie warto o niego dbać, pomagać innym i walczyć o równość wszystkich ludzi niezależnie od wyznania, tożsamości płciowej, rasy, orientacji i wszelkich innych możliwych podziałów i to nie dlatego, że jakieś bóstwo nam tak każe odgrażając się wiecznym potępieniem, lecz dlatego, że każdy zasługuje na szacunek i równe traktowanie, gdyż pomimo zewnętrznych różnic w sercu i duchu wszyscy jesteśmy podobni. Ciągle zdarza się że inni szydzą ze mnie że względu na wyznawaną przeze mnie religię mimo że oni jej sami nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć.
Dochodzi często do sytuacji w której ktoś próbował mnie wręcz nawrócić, niektórzy mówili mi że szatan próbuje mnie ściągnąć na złą drogę, a oni chcą mnie tylko naprowadzić na dobrą ścieżkę. Ostatnią taką sytuacją była moja konfrontacja z Panią od religii. Spytała mnie czy mógłbym poprowadzić lekcje o swojej wierze, na co oczywiście się zgodziłem. Po wszystkim poprosiła mnie abym został na chwilę w Sali, po czym spytała co widzę w swojej „herezji” oraz czy jestem świadom tego że schodzę na ścieżkę „niechcianego bezbożnika”. Po krótkiej chwili zgadywania dlaczego jestem taki, stwierdziła że to wina mojego rzekomego „rozwiązłego życia seksualnego”. Odchodząc dodała że spędzę wieczność w piekle żałując moich decyzji. Ciężko mi też o zrozumienie wśród innych, z jednej strony się nie dziwię ponieważ nie jest to powszechne, ale z drugiej jest to czasem przytłaczające. Byłoby mi łatwiej gdyby inni wykazywali więcej zrozumienia lub samej chęci poznania mojej perspektywy. Niestety tak nie jest i czasem spotykam się wręcz ze swego rodzaju odrzuceniem ze strony innych ze względu na moją wiarę.
Podobne sytuacje występują także w gronie rodziny, szczególnie wśród części będącej Świadkami Jehowy. Ciągłe wścibskie pytania czy jestem tego pewien, czy wiem, że odrzucam tak Pana Boga, czy wiem, że w ten sposób skończę w piekle. Początkowo te pytania nie były tak uciążliwe i można byłoby uznać, że wywodzą się z ciekawości, jednakże z czasem nabrały coraz bardziej nachalnego tonu. Próby nawrócenia mnie pod pretekstem „dbania o mnie i moją przyszłość”, zabieranie na zbory bym „poznał prawdę”, która często okazywała się być zwykłym pluciem jadu na innowierców i mniejszości seksualne. Nawet gdy mówiłem wprost, że w ten sposób nie zmienią mojego wyznania, uporczywie obiecywali, że się za mnie pomodlą. Gdy rozmawiałem z nimi o mojej decyzji ciągle odrzucali wszelkie powody argumentami, mówiąc, że źle interpretuje różne teksty i moja wizja jest ograniczona przez diabła który negatywnie wpływa na moje życie.
Pomimo tych wszystkim wydarzeń dalej jestem gnostykiem i nie zamierzam tego zmieniać jedynie by się przypodobać obcym ludziom i rodzinie z ortodoksyjnym podejściem do religii, ponieważ w mojej wierzę czuję się spełniony i szczęśliwy nie raniąc innych co jest dla mnie najważniejsze. Uważam, że zmienianie się przez to, że komuś coś się w nas nie podoba nie ma absolutnie sensu. Warto jest mieć wiarę w siebie i swoje przekonania których powinno się bronić, przy okazji respektując poglądy innych, niekoniecznie biorąc je do siebie. Decyzja na ograniczenie kontaktu z rodziną wpierw była bolesna i trudna, gdyż byłem z nią bliską, lecz z czasem poznałem wspaniałych ludzi, którzy potrafili mnie uszanować mimo innej wiary. Nie należy tracić nadziei i skupić się na ludziach którzy cię wspierają.